Egoista

Kochasz SIEBIE najbardziej na świecie.
To fakt i do tego niezbywalny. Czyli nie możesz się pozbyć tej Miłości, utracić Jej, ani przekształcić w jakiekolwiek inne uczucie do siebie.

Możesz natomiast sprawić dla siebie coś zupełnie innego.
Możesz nie chcieć tej Miłości.
Możesz udawać, że Jej nie ma.
Możesz sobie na Nią nie pozwalać, potępiać siebie za Nią, ukrywać Ją w najciemniejszym z miejsc w tobie i PRZESŁANIAĆ fałszywą zasłoną. Nienawiścią. Pod różnymi postaciami.

Nienawiść nie jest faktem w Prawdzie, jest NIEZGODĄ na Prawdę, Która jest Miłością ze swej natury i niczym innym być nie może.
Nienawiść jest nienawiścią do Prawdy i nie ma innego przedmiotu nienawiści, bo nic innego nie istnieje.
Jest nieprzyjęciem Prawdy, nie akceptacją Prawdy, odwróceniem „wzroku” od Prawdy.
Z tym, że Prawda Jest i zawsze będzie. Jej istnienie jest nienaruszalne, nic nie może Jej zagrozić. Nienawiść, czyli stosunek do Prawdy – jest tylko jedną z możliwych perspektyw. To perspektywa głupca, który, kiedy zorientuje się, że krzywdzi tylko siebie opierając się czemuś, co jest nieuniknione, a jego opór nie ma wpływu na Rzeczywistość, powróci do Mądrości, bo jest tylko Ona, oraz ta błędna perspektywa.

Nienawiść jest zaprzeczaniem Prawdzie i trwa tak długo, jak długo jesteś w stanie znosić cierpienie. To cierpienie jest kluczem powrotu do Domu. Do Prawdy. Do Miłości.

W toku rozwoju świadomości, psychoterapii czy innej „ścieżki” pozbywania się cierpienia, jeśli ma się TO odbyć naprawdę, skutecznie i ostatecznie, zostaniesz skonfrontowany z własnym stosunkiem do FAKTU, że kochasz siebie najbardziej na świecie.

To newralgiczny moment, w którym stajesz na rozwidleniu dróg i podejmujesz najpotężniejszą w skutkach dla ciebie decyzję*. Tu bowiem wybierasz między szczerością z samym sobą, a oszukiwaniem siebie.

*W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że pisząc o skutkach dla ciebie mam na myśli to, jakiej rzeczywistości subiektywnie doświadczasz (czy doświadczasz szczęścia czy cierpienia), co w Prawdzie nie ma znaczenia, jednak dla ciebie-doświadczającego – jest wszystkim, co ma znaczenie. A dopóki rozpoznajesz siebie jako osobę, jesteś więźniem podziału na dwa, w którym rzeczywista jest szczerość i nieszczerość, szczęście i cierpienie, ja i nie-ja (reszta świata).

Szczerość ze sobą uwalnia do Prawdy i uwalnia od cierpienia. W szczerości rozpoznajesz Miłość do Siebie jako fakt i jako jedyną rzeczywistą możliwość, a efektem tego rozpoznania jest automatyczna akceptacja i WIDZENIE*.

*Akceptacji nie „robisz”, nie możesz sam postanowić, że coś akceptujesz. Akceptacja wyłania się lekko w efekcie rozpoznania Prawdy. Odsyłam do bardzo ważnego tekstu o akceptacji w praktyce: Pułapka: kiedy próbujesz zaakceptować

Teraz zajmijmy się nieszczerością ze sobą, ponieważ tu ukryta jest istota tego, czego w skutkach doświadczasz jako „nienawiści do siebie”.

Kochasz siebie najbardziej na świecie.

Jednak w twojej głowie funkcjonuje szereg przekonań, które osądzają tę prostą, pierwotną Miłość jako zło. Ze słowem „egoizm” na czele, które ma jednoznacznie pejoratywne znaczenie, gdy dociera do twoich uszu. Nikt nie chce być egoistą. Nikt nie chce być sknerą. Nikt nie chce stawiać siebie swojego dobra wyżej, niż innych. Nikt nie chce otwarcie przyznać się, że tak naprawdę najchętniej dbałby tylko o własny interes. Nikt nie oznajmiłby wprost i bez wstydu, że wykorzystuje innych, manipuluje nimi, że bez wahania połasi się na korzyści dla siebie kosztem innych, zwłaszcza wtedy, gdy nikt nie patrzy. Wystarczy, że przyjrzysz się swoim myślom, planom, strategiom społecznym i sposobom osiągania celów. Wszystkie one mają wyglądać na altruistyczne i niewinne, mają sprawiać pozory ukochania bliźniego jak siebie samego (albo i bardziej), a w Prawdzie nikt i nic nie jest w nich istotne, oprócz własnego, najlepszego interesu.

Czasem to wyczuwasz u innych – wtedy obruszasz się, potępiasz, bulwersujesz albo niesmaczysz. U siebie raczej starasz się racjonalizować każdą z tych chwil, w której odgrywasz wspaniałomyślność, skrywającą znany tylko sobie cel i gdybyś pozwolił go sobie zobaczyć, czyli spojrzałbyś na Prawdę – musiałbyś uznać sam przed sobą, że nie tylko święty nie jesteś, ale i nie lepszy niż ktokolwiek inny. A właściwie TAKI SAM.

Prawda, że jesteś taki sam, jak inni, wydaje się (umysłowi, który osądza) tak przerażająca i tak nie do przyjęcia, że uwierzyłeś, iż musisz coś z tym zrobić. To dlatego ukrywasz Prawdę przed sobą, przed światem, a zamiast Niej przejawiasz tylko „świętość”. Fałszywą świętość, która jest nieprawdą o tobie. Miłość do siebie, jeśli osądziłeś Ją jako wstrętny egoizm, jest twoim sekretem. Ta Miłość jest obecna i nie zniknie, ale osądzona i dlatego nie przejawiana otwarcie z uznaniem i poczuciem, że jest właściwa, bo jest prawdziwa, staje się podstawą twojej niespójności i fałszu, którym emanujesz i który podskórnie rozpozna każda czująca istota (to na ten fałsz reagują dzieci, konie i inne zwierzęta, a ich reakcje dla Ciebie mogą ci pomóc to sobie uświadomić!)

Starając się ukryć Miłość do siebie stajesz się prawdziwym egoistą w literalnym tego słowa znaczeniu. Stajesz się tym, kim nigdy nie chciałbyś być. Stajesz się przyczyną przejawionego egoizmu, który niszczy, krzywdzi, rujnuje i więzi w cierpieniu ciebie i innych.

A wszystko dlatego, że nie zaufałeś Prawdzie w sobie (że jest dobra, bo Jest, a ty jesteś doskonały właśnie taki, jakim stworzył cię Bóg w twojej nagiej autentyczności) i postanowiłeś sam wykreować postać doskonałą, według własnego sądu (który jest w całości błędny).

Cokolwiek jest prawdziwe – jest dobre. Cokolwiek jest prawdziwe – jest Miłością. Cokolwiek ty tworzysz – jest zaprzeczeniem miłości. Cokolwiek ty tworzysz – jest zrodzone z nienawiści do Prawdy.

Miłość do siebie, która jawi się jako egoizm – będzie egoizmem, odstraszającym wszelką Miłość. Jeśli wydaje ci się, że jesteś dobrym i miłującym człowiekiem, a w twoim życiu przejawionym brakuje prawdziwej Miłości – rozpoznaj to jako informację, że mylisz się co do tego, że jesteś miłujący.

Kiedy przestajesz się wzdragać na myśl, że mógłbyś otwarcie (a nie tylko skrycie) siebie kochać, że mógłbyś otwarcie o siebie dbać (zamiast pokątnie realizować swój interes), że mógłbyś otwarcie sięgać po to, czego pragniesz i odmawiać wtedy, kiedy nie chcesz (zamiast przebierać swe pragnienia i niechęci w odzienie fałszywej skromności, poświęcenia, chwalebnej dobroduszności czy liczyć na to, że inni będą spełniać twoje ukryte oczekiwania, pod groźbą twojej dezaprobaty czy kar emocjonalnych), wówczas przestajesz być egoistą, a stajesz się Miłością do siebie.

Tak naprawdę nic się nie zmieniło.
I jednocześnie zmieniło się wszystko.
Miłość do siebie, jak była, tak jest.
Ukryta – czyniła cię egoistą.
Uznana, nieosądzona i przejawiona wprost – czyni cię dawcą Miłości.
A dawca Miłości jest Jej biorcą.
Tak Miłość staje się prawdziwie Obecną w twoim życiu.
A, popraw mnie, jeśli się mylę, tylko to ma dla ciebie tak naprawdę znaczenie.

Z miłością
Dominika

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *