Jak płynąć?
Wyobraź sobie potężną Rzekę o długości setek tysięcy kilometrów. Rzeka wypływa ze źródła u podnóża gór, a na samym końcu wpada do morza. Po drodze rzeka rozgałęzia się wielokrotnie na szersze i węższe, dłuższe i krótsze odnogi. Większość z nich nigdy nie trafi do morza. Kończą się jeziorem, rozlewiskiem albo ściekiem. Prąd w Rzece jest wartki, bez trudu niesie wszystko, co do niej wpada, wprost ku wielkiemu Morzu. Jeśli to, co niesie Rzeka stawia opór lub zatrzyma się na jakimś konarze czy skale, czy po prostu znajdzie się zbyt blisko brzegu, inne nurty mogą porwać to w którąś z odnóg. Czasem do rzeki wpada coś bardzo nienaturalnego, co próbuje płynąć pod prąd. Walczy jak oszalałe, tracąc siły i trwoniąc czas tylko po to, by się przekonać, że zmierza w niewłaściwym kierunku. Nawet jeśli dotrze z powrotem do źródła, zorientuje się, że nie jest ono Morzem/jego przeznaczeniem.
Rozwój osobowy bywa trudny, frustrujący, pojawia się poczucie zagubienia, impasu, chaosu, presji, braku, niewłaściwości. To poczucie jest zawsze wyrazem braku akceptacji. To zatrzymanie się na konarze, skale, próba płynięcia pod prąd. To dzieje się zawsze wtedy, gdy próbujemy przejąć kontrolę, gdy mamy w sobie fałszywe przekonanie, że maluczki przedmiot w rzece „wie” lepiej, niż Rzeka, jak dopłynąć do Morza.
Człowiek, który wpada do wody, dopóki się szamocze, będzie tonąć. Tylko wtedy, gdy się podda, doświadczy wyporności swojego ciała i będzie bezpiecznie dryfował na wodzie.
Kiedy jesteśmy w procesie intensywnego rozwoju własnego, mamy tendencję do zatrzymywania się na skałach. To poszukiwania, a raczej akt poszukiwania, do którego impuls pochodzi z głowy. Tak naprawdę jedyne „poszukiwania”, które owocują mają swe źródło w otwartości na to, co przychodzi. Tylko wtedy możemy płynąć do przodu, w kierunku Morza. Prawdziwie szukać znaczy otworzyć się na ewentualności, które nie są zgodne z planem, który pochodzi z naszej głowy
Źródłem planu z głowy jest ego, mała jaźń, które nie ma pojęcia czym jest Morze. Co więcej wyobrażenie Morza napawa je lękiem. Jest to lęk przed śmiercią. Lęk ten jest uzasadniony, gdyż zbliżanie się ku Morzu rozpuszcza ego. Kiedy to następuje, odkrywamy, że jesteśmy czymś więcej niż ego, niż swoją osobowością, tożsamością. Bowiem kiedy znika ego, my dalej żyjemy i to jest zupełnie inna jakość życia – cudowna, lekka, piękna, pełna, doskonała i nieśmiertelna. Tak więc źródłem każdego lęku jest ego. A każdy lęk sprowadza się do lęku przed śmiercią (ego). My, czyli nasza Jaźń nie może umrzeć. Ta wiedza objawia się nam spontanicznie, gdy wybierzemy nie trzymanie się planu z głowy. To napełnia nas absolutnym spokojem i poczuciem błogiego bezpieczeństwa zawsze i wszędzie.
Pierwotny nurt Rzeki, ten, który poniesie nas wprost ku Morzu, rezonuje z naszym sercem. Tylko serce może być niesione przez prąd i tylko ono jest w stanie go rozpoznać, poddać się mu. Żeby wejść w serce, trzeba świadomie wybrać je zamiast planu z głowy. To tu jest pole dla tego, co nazywane jest Wolną Wolą. To Twoja chwila prawdy i prawdopodobnie najważniejsza decyzja w Twoim życiu.
Porzucenie planu z głowy (akceptacja tego, co jest) i jednoczesne otwarcie się na niemożliwe do przewidzenia ewentualności (to, co do nas przychodzi) jest gwarantem, że będziemy płynąć z prądem nie tracąc już ani chwili naszego ziemskiego czasu. Ale nie możemy tego zrobić bez jednego, niezbędnego narzędzia, które jest zarówno sterem, żeglarzem, okrętem, ale też całą Rzeką. To intuicja, nasz wewnętrzny głos, głos serca. On istnieje i jest rzeczywisty, a im mniej zagłuszany przez głośny głos z głowy, tym donioślejszy, bardziej wyraźny, jednoznaczny i nie do pomylenia z niczym innym. Kluczem do słyszenia głosu intuicji jest UWAŻNOŚĆ.
Z miłością
Dominika