Pragnienie stania się lepszym niż (jesteś/teraz/inni)

Pragnienie zmiany, poprawy, przemiany, uzdrowienia, stania się innym/lepszym niż się jest, perfekcjonizm, ambicja, nieustająca edukacja, dążenie, niedosyt, parcie, żądza, niezadowolenie, krytyka, niedoścignione cele, więcej, chcenie, nienasycenie, frustracja, agresja, autoagresja.

Powyższe elementy są obecne w subiektywnym doświadczeniu zawsze wtedy, gdy widzenie jest błędne, a punkt skupienia uwagi znajduje się na zewnątrz. Oznacza to tylko tyle, że wysiłki, które czynisz są daremne i nie przyniosą oczekiwanych efektów, ponieważ to, co usiłujesz zrobić nie jest tym, co jest do zrobienia.

W całej swej Miłości do Ciebie, Bóg nie pragnie, byś pozostawał w złudzeniach (złudzenia=coś czego nie ma, nieprawda). Zobacz jakie okrutne byłoby, gdyby twoja wiara w złudzenia była nagradzana (spełnianie oczekiwań) – wyglądałoby to w praktyce mniej więcej tak: dziecko widzi ciastko i bardzo chce je zjeść. Mama mówi: dostaniesz ciastko, kiedy nauczysz się chodzić na rękach. Dziecko spędza kilka tygodni ucząc się chodzić na rękach, poświęcając swoje normalne życie i spotkania z innymi dziećmi (w tym czasie, pod jego nieobecność, wielokrotnie pojawiała się okazja do zjedzenia ciastek). W końcu dziecko potrafi chodzić na rękach i dostaje od mamy ciastko. Ciastko okazuje się być plastikowe.

Taki Bóg byłby iście okrutny, a do tego perfidny i zdecydowanie nie pomocny w odkryciu Prawdy, czyli jedynego źródła szczęścia. Trwonienie czasu na usiłowanie zrobienia czegoś w danym celu, co jest zupełnie nieskuteczne jeśli chodzi o osiągniecie tego celu, jest pozbawione sensu.

To chodzenie w kółko pragnąc dojść w jakieś miejsce (albo opuścić jakieś miejsce) i nieorientowanie się, że nie posuwasz się ani o krok i nie oddalasz się ani o krok, tkwisz w tym samym miejscu. Możesz sobie wyobrazić takie dreptanie? I to godzinami, tygodniami, latami, przez większość życia, do śmierci. Bez żadnej informacji o tym, co się tak naprawdę dzieje. W pewnym momencie modlisz się, żeby coś się wydarzyło, co wyrwie cię z tego kieratu, albo modlisz się o śmierć, jeśli ulegasz złudzeniu, że ta pętla jest wszystkim, co jest, i wcale nie widzisz, że przebywasz w pętli.

I właśnie w tym momencie do akcji wkracza Bóg. Tak naprawdę jest w niej cały czas, ale nie zauważałeś Go, upierając się, że dyskomforty i inne nienasycenia, poczucie braku itp. to norma, “takie jest życie”, taki jesteś ty i musisz to zaakceptować. Nie zauważałeś Go, kiedy upierałeś się, że robiąc to, co robisz wyjdziesz z pętli. Nawet widząc i doświadczając, że robienie czegoś, co ma ci przynieść nasycenie, nie przyniosło ci go ostatecznie, wciąż twierdziłeś, że z pewnością jest coś takiego, co mógłbyś zrobić, by zakończyć każdą pogoń, jaka jest twoim udziałem. A Bóg za każdym razem rozbijał twoją koncepcję, twoje rozwiązanie, twój sposób na szczęście. Rozbijał wszystko to w drobny mak, a ty zamiast chcieć zrozumieć, co Kochający Cię Ojciec chce ci przez to powiedzieć, uznałeś Go za niepełnosprytnego (w przeciwieństwie do wspaniałego, wielkiego i wszechmądrego ciebie) i zacząłeś Go nienawidzić.

Zobacz: pragnienia i napędy o których mowa na początku tekstu, które odczuwasz niemal nieustannie jak „swędzenie” czy delikatne drażnienie, to nienasycenie, które możesz zignorować, ale nie możesz się go pozbyć, stale obecne i nie pozwalające spocząć – JEST PRAWDZIWE.

Oznacza to, że nic ci się nie wydaje i że faktycznie jest coś, czego szukasz. I dopóki nie znajdziesz, choćbyś bardzo sobie tego życzył – nie spoczniesz. To nienasycenie będzie się odzywało raz po raz. Będzie obecne niemal w każdej chwili. Będzie twoim potworem, demonem, poganiaczem, mordercą.

Dopóki TY WIDZISZ jako rzeczywiste, że możesz być lepszy, niezależnie od tego, czy będziesz się starał, czy spoczniesz na laurach – jesteś w pętli, w nieprawdzie, w więzieniu błędnego widzenia.

A ten poganiacz, ten impuls, który jest obecny i który sprawia, że nie możesz pozbyć się “swędzenia” nie ma na celu pchać cię do działania TAM (przecież to właśnie robisz na milion sposobów i nie działa! Wykaż się wreszcie inteligencją i myśleniem outside the box), a zwrócić twoją uwagę TU WŁAŚNIE TERAZ.

Jak możesz być jeszcze lepszy?

Co mogłabym zrobić lepiej podczas sesji, warsztatów albo gotowania obiadu? Jak mogłabym lepiej zachować się podczas kontaktów towarzyskich, zawodowych, romantycznych, rodzinnych i innych?

Jeśli mogę wymyślać, co jest lepsze, a co gorsze. Co jest bardziej, a co mniej cenione, doskonałe, skuteczne, opłacalne itp. itd. – wówczas z szerokiej gamy dostępnych opcji zawsze mogę wątpić w siebie i w to, co rzeczywiste i faktycznie obecne, na rzecz koncepcji i strategii. Otwieram furtkę do działania wiecznie niezadowolonemu wewnętrznemu rodzicowi (umysł), dla którego zawsze będzie za mało, nie tak, „mogło być lepiej”. Z takim myśleniem – kaplica. Zawsze jesteś do niczego. Zawsze można ci wmówić, że jesteś do niczego.

Jednak jeśli jest tyle dostępnych opcji i strategii zachowania, to co zrobić, by wybierać właściwie? By mieć pewność, że nie popełniłam błędu? Co mogę zrobić, by na sobie polegać?

Odpowiedź pochodzi właśnie z przestrzeni outside the box, dlatego tak trudno na nią wpaść i jednocześnie Jej prawdziwość objawia się dopiero, gdy zaufasz.

Wszystko, co zadziało się faktycznie, co ma miejsce, co się wydarza – jest właściwe. I temu możesz zaufać. Pod iluzją o własnej (osobowej) sprawczości i możliwości dokonywania dobrych i złych wyborów – jest Prawda, Która wydarza się za lub bez twojego przyzwolenia.

I kiedy wiesz, że będąc w 100% obecny, czyli autentyczny, czyli dając całego siebie, czyli nie ściemniając i nie “nadrabiając” miną tego, co skrywasz jako prywatny sekret; i kiedy nie masz sobie nic do zarzucenia, kiedy nie ma ani jednej rzeczy, którą chciałbyś ukryć przed światem i której, w razie demaskacji, broniłbyś kłamstwami i na wszystkie możliwe sposoby (byle się nie wydało) – wówczas dopiero NIE MOŻESZ BYĆ LEPSZY bo jesteś NAJLEPSZY TERAZ. I jesteś tego świadomy. Wyszedłeś z pętli.

Dopóki jednak ukrywasz cokolwiek – towarzyszy ci to nieustające “swędzenie” i nienasycenie. To poczucie, że możesz być lepszy i powinieneś się starać. I wiesz co, ono jest wyłącznie konsekwencją ukrywania Prawdy. Pomimo, iż nie chcesz na to spojrzeć i wierzysz, że to napęd do zdobywania czegoś na zewnątrz – Rzeczywistość pokazuje ci, że TAM nie ma odpoczynku. Nie ma spełnienia. Zawsze jest coś “do zrobienia”.

To “coś do zrobienia” jest prawdziwe. I tym czymś jest bycie Prawdą absolutną. Tylko wówczas “swędzenie” znika wraz ze wszystkimi wątpliwościami o tym, co masz tak naprawdę do zrobienia.

Z miłością ?
Dominika

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *