Wykorzystywanie

Każdy człowiek wykorzystuje.
Musi. Taki ma wewnętrzny imperatyw.
Nie chodzi o to, żeby z nim walczyć, wstydzić się go albo ukrywać.
Głupotą jest spychać ten fakt do podziemia, do cienia, z nadzieją, że kiedyś zniknie.
Łudzi się ten, kto wierzy, że może to u siebie zmienić/przepracować.
W pewnym sensie może i o to chodzi, ale
NIE TAK, JAK CI SIĘ WYDAJE.

Zacznijmy od zaufania.
Na samym początku muszę ci przypomnieć, że każda rzecz, jaką w sobie rozpoznasz – do czegoś służy.
Ma cel, jest w tym sens, obdarowanie cię tym czymś pochodzi z mądrości <Boga>, nie jest przypadkiem, pomyłką, błędem Stwórcy, niedoróbką, karą czy wyzwaniem.
Przeczytaj powyższe raz jeszcze.
Taka jest prawda, a to, co myślisz – jeśli brzmi inaczej i podejrzewa Stwórcę o nieuwagę – jest błędem widzenia, myślenia i wiary.

Skoro pierwsze mamy załatwione – zawsze trzeba od tego zacząć, inaczej nie ma opcji na zmianę postrzegania – a przypominam, że tylko tak możliwe jest uwolnienie, oświecenie, wyjście z błędu czy jak tam to nazywasz – możemy zająć się sensem istnienia.

Istnienia imperatywu do wykorzystywania.
Skąd on się wziął i na co to komu?
Osąd nałożony na ten fakt jest tak ciasno opleciony dodaną interpretacją, że nawet nie przyszło ci do głowy, by spojrzeć na jedno i drugie osobno.

Zróbmy tak – żeby było prościej, mniej filozoficznie i wprost dla Ciebie.
Musisz wykorzystywać.
Ale wykorzystywać możesz albo człowieka, albo Boga.
Możesz wykorzystywać coś z tego świata, albo spoza niego.
Możesz czerpać z ograniczonych zasobów fizycznej Rzeczywistości, która jest śmiertelna, skończona, niedoskonała i wyczerpywalna.
Albo możesz w identyczny sposób sięgać do nieskończonego, niewyczerpywalnego Źródła w Sobie i czerpać stamtąd w każdej chwili aż po kres twego świata. Nawet wtedy Źródło nie zmniejszy siebie ani o milimetr, piksel, gram czy oddech.

Zrozum, ty MASZ wykorzystywać Boga.
Imperatyw wewnątrz Ciebie jest po to, byś zorientował się do czego służy i używał go zgodnie z jego przeznaczeniem, w miejsce błędnego używania.
Błędne używanie jest zawsze związane z cierpieniem, wyrzutami sumienia, poczuciem bycia oszustem, lękami i dosłownie namacalnością twego własnego zawsze obecnego grzechu pierworodnego.

Właśnie dzięki tym wszystkim negatywnym subiektywnym doznaniom możesz sobie uświadomić, że popełniasz błąd. W Prawdzie błędu nie ma, nie ma więc i cierpienia. Jest ulga, poczucie doskonałości, pełna niewinność i totalne jej odczuwanie. Nic dodać nic ująć. Gra z Bogiem w zimno-ciepło i papierki lakmusowe – przeczytaj jeszcze raz te rozdziały w mojej drugiej książce „Bóg. Nic mniej, nic więcej”, jeśli nie pojąłeś jeszcze tego, o czym tu piszę.

Wykorzystywanie Boga to całkowite zaufanie temu, żeby prowadziły Cię twoje głębokie pragnienia, tęsknoty i… osądy! To słuchanie Siebie zamiast siebie. To otwartość na Siebie zamiast pilnowanie Siebie, żeby być dobrym człowiekiem. To odważne sięganie po to, co pionierskie i czego świat nie widział – jeśli zrodzone w Tobie tu i teraz. To szukanie swego Głosu zawsze wtedy, kiedy masz dylemat, wątpliwość, kiedy nie wiesz.

A jeśli szukasz i nie znajdujesz – to przyjęcie także TEJ WŁAŚNIE odpowiedzi. I odpuszczenie.

TO jest genialne.
Subtelne, potężne, mądre, przewyższające inteligencją wszystko osobne, co stworzone.
Nie spodziewaj się, że możesz to przechytrzyć.
Im silniej w to wierzysz, im bardziej próbujesz mieć nad wszystkim kontrolę – tym głupszy jesteś. Przyznanie tej głupoty sobie, człowiekowi – to uwolnienie.
Wiara we własną, ludzką mądrość – to zguba.

Mądrość istnieje. W tobie. Ale nie da się jej nosić, zabrać, mieć na własność albo komuś odebrać. Można tylko do niej sięgać. A w tej możliwości wszyscy jesteśmy równi w każdej jednej chwili.

Z miłością
Dominika

 

1 Comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *