5 błędów popełnianych na samym początku, które rujnują związek

Powodzenie nowego związku nie musi być loterią. Pomimo haju, w jaki wpada człowiek w fazie zakochania, wciąż może mieć świadomość tego, czy lokowanie uczuć, które się właśnie odbywa ma perspektywy, czy też jest skazane na porażkę. Prawdziwą sztuką jest nie tylko szczególna uważność w początkowej fazie poznawania się, ale też towarzyszące jej reagowanie w strategicznych momentach. Konsekwencją właściwej reakcji będzie albo umocnienie związku, albo jego rozpad. Pamiętaj jednak, że szybki rozpad jest mniej bolesny, pozwala zaoszczędzić czas, energię, pieniądze i w ogóle twoje życie – w przeciwieństwie do niewłaściwych reakcji, których efektem jest przesuwanie twoich granic aż do momentu, gdy pewnego dnia obudzisz się potwornie nieszczęśliwy, a wytworzone w czasie przywiązanie uniemożliwi uwolnienie. Wtedy będziesz w samym środku pułapki przypominającej wnyki, z której wydostać możesz się tylko poświęcając własną kończynę.

Oto zwięzłe wypunktowanie całkiem niewinnych błędów, jakie ludzie popełniają już na samym początku, które z czasem zrujnują i związek i wasze zdrowie psychiczne.

1.     Udawanie kogoś, kim nie jesteś. Koloryzowanie, pokazywanie siebie w jak najlepszym świetle, zatajanie niewygodnych faktów, nie wychylanie się z dobrze sobie znanymi własnymi cechami w obawie, żeby nie zrazić drugiej strony.

Przykłady:
Udawanie hojnego na pierwszej randce podczas, gdy na co dzień raczej nie bierzesz całych rachunków na siebie.
Przebieranie się w strój, jakiego nigdy nie nosisz – szpilki, dekolt, drogi zegarek, krawat – tylko po to, żeby zrobić wrażenie podczas randki.
Mówienie w sposób, jaki nie jest twoim zwyczajowym: powstrzymywanie się od przekleństw, jeśli na co dzień klniesz jak szewc lub udawanie miłej i pogodnej, gdy na co dzień jesteś zołzą i neurotyczką.
Wykazywanie zainteresowania tematami, które cię w ogóle nie interesują – to jedna z okropniejszych rzeczy, jakie można zrobić drugiej osobie, ponieważ jej wcale nie zależy na byciu wysłuchanym; ona mówi, bo myśli, że wam obojgu jest przyjemnie, a ty w ten sposób robisz z niej głupka, którym sam wcale nie chciałbyś być.

Mimo, iż wszystkie te zabiegi są nie tylko popularne, ale wręcz zachęca się do ich stosowania i uznaje za właściwe – nie są niczym innym jak wzajemnym oszukiwaniem się, które jeśli relacja się rozwinie, będzie miało swoje gorzkie konsekwencje. Rozczarowanie, że partner nie jest tym, kim “był” na początku i ciężar oczekiwań, jakie zostały wytworzone i którym nie sposób sprostać na dłuższą metę – to początek końca albo – w najgorszym wypadku – trwanie w relacji nie z tą osobą, z którą chciało się być. Stąd łudzenie się, że “on/ona się zmieni” i że będzie tak jak dawniej. Pamiętaj, że to prawda wychodzi z czasem na jaw i że to ona jest prawdziwa, nie ta piękna maska, na którą udało się kogoś złapać.

2.     Przymykanie oka na cechy i zachowania, które nie pasują ci w drugiej osobie.

Tu swój początek znajduje samooszukiwanie, ale też tu zacznie się gromadzić frustracja, która – jeśli związek będzie trwał – pewnego dnia osiągnie punkt kulminacyjny i wybuchnie zupełnie nieadekwatnie do pojedynczego wyzwalacza, który będzie tylko iskrą zapalną.
Nikt nie lubi czepiać się i być marudnym na pierwszej randce. Jednak niech twojej uwadze nie umknie ani jedna rzecz, która wzbudza twoją niechęć lub niepokój. Często mawiam: bądź jak sito! Człowiek jest mistrzem samooszukiwania. Potrafi wmówić sobie wszystko. Będziesz sobie wmawiać, że ci się wydaje, że to wcale nie jest aż takie złe, że każdy ma prawo do własnego zdania, że jeśli będziesz się ciągle czepiać to nikt cię nie zechce, że to z tobą coś jest nie tak. Mając taki głos w swojej głowie, czyli Sabotażystę, jesteś wymarzonym obiektem manipulacji, ponieważ tam, gdzie druga strona nie będzie fair i jednocześnie nie będzie chciała wziąć odpowiedzialności za własne cheaty, zastosuje następujące narzędzia manipulacyjne wobec ciebie: będzie ci mówić, że ci się wydaje, że się czepiasz, że to ty masz ciągle problem, że to z tobą nie da się żyć i że to ty ją ranisz. Szach mat! – o ile nie zyskasz świadomości co się TAK NAPRAWDĘ dzieje, twoje zaufanie do siebie poleci w dół na łeb, na szyję i wkrótce będziesz potrzebował pomocy psychiatrycznej.

3.     Uznanie, że o związek trzeba dbać bardziej, niż o siebie.

Tam, gdzie ty sam nie zadbasz o siebie od samego początku, tam partner cię wykorzysta. To nie spiskowa wizja świata, a fizyka. Pole, w którym wydarza się każda relacja, zawsze zachowuje 100% wszystkiego. Jeśli twoje 100% dbania o siebie zmniejszy się powiedzmy do 70%, to twój partner automatycznie i siłą rzeczy będzie dbał o samego siebie w 130%, a więc będzie bardziej egocentryczny, a ty będziesz tego ofiarą. Jeśli w imię kompromisów i dbania o drugą stronę poświęcisz siebie w 90%, wówczas zyskasz partnera-potwora, który będzie totalnym egoistką (100% jego dbania o siebie + 90% dbania o siebie po przekroczeniu twojej granicy, czyli WYKORZYSTYWANIE ciebie). Nie masz mi wierzyć – masz to obserwować. To fizyka, nie różnice charakterów, choć można i od tej strony na to spojrzeć. Różnica jest taka, że kiedy wiesz jaki tu mechanizm działa – możesz się z niego uwolnić. A jeśli nie widzisz mechanizmu, tylko wierzysz, że spotkałeś złego człowieka – wówczas trafisz na kolejnego, podobnego. Sprawczość jest zawsze w Tobie, ale proces zmiany mechanizmów to rzeczywista praca psychoterapeutyczna, nie mentalizacja.

Nie masz mocy dbania o większy twór, czy też figurę retoryczną o umownej nazwie „związek”. Realnie jesteś w stanie zadbać wyłącznie o siebie i – uwierz mi – to całkowicie wystarczy. Nie masz się zajmować niczym więcej i niczym mniej niż sobą. W całym swoim życiu. Jeśli wierzysz, że jest inaczej – pozostajesz w błędzie i ponosisz tego konsekwencje. 

4.     Gdy starasz się być idealnym odtwórcą roli.

Obojętnie czy to będzie rola kobiety, mężczyzny, gospodyni domowej, twardziela, sexbomby, matki, głowy rodziny etc. – każda z tych ról, jeśli realizujesz ją według swego o niej pojęcia, sprawi, że staniesz się osłem i druga strona będzie się przy tobie właśnie tak czuła – jak z osłem albo jakby rozmawiała ze ścianą. A może to ty się tak czujesz? Dzieje się tak dlatego, że w miejscach, gdzie prawdziwy ty byłbyś jakiś, trzymanie się roli cię ogranicza. Powstrzymujesz się przed pełną ekspresją siebie, często w imię zasad, kręgosłupa moralnego, wartości albo „dla dobra wszystkich”. Kiedy człowiek taki jest, to obcowanie z nim jest doświadczane jak obcowanie z kimś nieobecnym, upartym, odciętym, odległym lub zafiksowanym. Coś, co niby ma być dla związku dobre, staje się jego pogromcą. A do tego niszczy całą wewnętrzną radość, wolność i spontaniczność. Więcej szkody niż pożytku, zapewniam.

5.     Gdy uzgadniacie kompromisy, przez które mam na myśli wzajemne poświęcanie się.

Przykład: on nie lubi twojego dobrego kumpla, a ty dla niego godzisz się zerwać tę znajomość. Albo nie lubi, gdy wychodzisz bez niego, więc ty, jeśli masz ochotę wyjść, a on nie może, też zostajesz w domu. 

Co ciekawe, związki, w których potrzeba takich kompromisów to zwykle związki, w których tylko jednej stronie naprawdę zależy na tym, by wyegzekwować poświęcenie. Sama oferuje, że chętnie będzie się poświęcać i kiedy trzeba robi to – choć tak naprawdę to tylko jej zależy na tym, żeby zyskać kontrolę nad wolnością drugiej strony. To związki, gdzie tylko pozornie chodzi o kompromisy i korzysta się z dobrej reputacji kompromisów, jako „normalnej praktyki, niezbędnej do budowania relacji”, tymczasem ta retoryka ma jedynie zapewnić stronie, która się obawia (niskie poczucie wartości) narzędzie do podporządkowania sobie partnera, który bez tego poświęcenia – w jej przekonaniu – by odfrunął. Związki budowane na kompromisach są toksyczne, ponieważ oboje partnerów cierpi: nie są dla siebie stworzeni, nie pasują do siebie, trwanie związki jest możliwe tylko dzięki sztucznej regulacji pragnień i rezygnowaniu z prawdy. Ten z partnerów, który się boi potrzebuje psychoterapii i pracy nad poczuciem własnej wartości, a ten drugi, który jest tak bardzo skory do poświęceń – potrzebuje pracy nad zaufaniem do siebie oraz edukacji w temacie manipulacji.

Nie ma człowieka, który nie popełniałby błędów. Konsekwencją błędu jest ból, a celem – mądrość. Nie zyskasz mądrości bez doświadczenia. Chodzi o to, żeby uczyć się od rzeczywistości jak to wszystko działa, a nie naiwnie robić wciąż to samo i modlić się o inny efekt. Rzeczywistość jest krystalicznie konsekwentna a jej mechanizmy – jasne jak słońce. Zdaję sobie sprawę jak bardzo kusząca jest perspektywa związku – zwłaszcza, że od setek lat dba się o PR miłości romantycznej i ukazuje ją jako świętego Graala, którego ktoś nawet kiedyś widział. Pamiętaj jednak co tak naprawdę jest dla ciebie najważniejsze w twoim własnym życiu – ponieważ niezależnie od tego, co wskażesz, tak naprawdę najważniejsze jest dla ciebie szczęście. 

Można być w związku i być bardzo nieszczęśliwym.

Można być samemu i być bardzo szczęśliwym.

Szczęście w związku to nie loteria. Miej świadomość, że od powyższych błędów nie ma wyjątków – każdy z nich prowadzi do głębokiego nieszczęścia. I każdy zaczyna się niewinnie, bo to dopiero kiełek, z którego z czasem wyrośnie baobab. 

Wielokrotnie będziesz stawać przed wyborem – szczęście czy trwanie tej relacji? A skoro wybór się przed tobą pojawia, to zawsze oznacza, że jedno i drugie w twoim przypadku się wyklucza. Dokonanie właściwego wyboru przemienia Rzeczywistość. Błąd – prowadzi jeszcze głębiej w cierpienie i nieszczęście, zawieszone w galarecie przywiązania.

Potrzebujesz pomocy, pragniesz się uwolnić albo chcesz popracować nad własną świadomością?
Przyjdź do mnie na sesję indywidualną albo dołącz do czwartkowej grupy wsparcia (od 18 do 20 na ZOOM).

Tymczasem zachęcam cię do refleksji nad własnym podejściem do tematu związków w twoim życiu – bo to tu czeka najwięcej bólu i tu jest też najwięcej do odkrycia.

Baw się świetnie!

Z miłością
Dominika

1 Comment
  • Droga Dominiko, z uwagą przeczytałam artykuł, to, co piszesz, wracając pamięcią do mojej osobistej historii, mogę potwierdzić, u mnie się zdarzyło i to wcale nie jeden raz. Dzięki za tak świetne ujęcie tematu, na dodatek zwięźle, rzeczowo i z błyskiem w oku – przeczytałam Twój artykuł jednym tchem. Serdeczności. Mira

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *