Nie jesteś od tego, żeby spełniać oczekiwania. Jesteś od tego, żeby je zawodzić.

Nie jesteś od tego, żeby spełniać oczekiwania.
Jesteś od tego, żeby je zawodzić.

Zaskoczony?
Bo nie jest tak, jak myślisz? Jak przyzwyczaiłeś się myśleć?
Tak to bywa, że kiedy odkrywasz Prawdę, jednocześnie odkrywasz, że jest dokładnie ODWROTNIE niż „ja” myśli.
Nie musisz się lękać ani niepokoić, bowiem ta reguła jest tak twarda, że noszę ze sobą wszędzie papierek lakmusowy, który brzmi: „wiem, że błędnie widzę”.
A ów błąd czyniony jest przez samo „ja” od którego nie mogę oddzielić się inaczej, niż mając świadomość popełniania błędu ilekroć doświadczam pomniejszenia, skurczenia i ścisku.
Wszystkie powyższe dyskomfortowe odczucia są bezpośrednim skutkiem obecności fałszu tu i teraz.

Oczekiwania są ludzką fantazją o tym, że trzeba coś robić, żeby zasłużyć na swoją wartość, na to, żeby być przyjętym i godnym życia, które się już ma.
Takim głosem mówili rodzice, nauczyciele, sąsiedzi. To głos sankcjonowany społecznie, gdy poklask zyskują ci, którzy się poświęcają i którzy coś robią, niezależnie od tego, czy robią to szczerze, z głębi serca, czy właśnie dla wewnętrznego chociażby poklasku.
Naśladowcy i kopiści nigdy nie zrozumieli, że spełnienie nie pochodzi z tego świata. A szukając go coraz mocniej i bardziej tu, w rzeczach postrzeganych jako zewnętrzne, wpadają coraz głębiej do studni, która nie ma dna, a jest tam tylko otchłań cierpienia i nieosiągalne. A nie przyznając się do swojej frustracji, tym bardziej pieczętują ten stan zawieszenia w fałszywym przekonaniu o tym, że są w ruchu, w drodze, że gdzieś się zbliżają, podczas gdy tak naprawdę tylko trwają w fałszu, jak kosmonauci bez grawitacji.

Koncentracja na „ja”, której nie jesteś świadomy, charakteryzuje się tym, że pragniesz spełnić czyjeś oczekiwania (w tym „swoje”, a tak naprawdę wgranego tobie głosu wewnętrznego krytyka, dla którego nigdy nie będziesz wystarczająco dobry, choćbyś obiegł świat z pochodnią w ręku, recytując wszystkie księgi Pana Tadeusza w języku suahili) i jednocześnie oczekujesz od świata, ludzi, losu, by dali ci to, czego pragniesz i nie zsyłali na ciebie żadnej z rzeczy, których nie chcesz. Możesz mieć poczucie, że musisz się doskonalić, rozwijać, uczyć na błędach. Że jesteś odpowiedzialny za to, co ci się przydarza i że to ty masz i możesz kreować swoją rzeczywistość, w której albo będziesz spełniony i szczęśliwy, albo zawalisz sprawę i zmarnujesz szansę, potencjał, życie. To bardzo powszechna wizja, która stanowi przykrywkę dla rzeczywistej postawy, która brzmi: boję się, świat może mnie w każdej chwili zaatakować, jeśli nie wezmę życia we własne ręce, zostanę stracony, Bóg mnie nie kocha, nie mogę ufać nikomu ani niczemu, tylko sobie, muszę o siebie zadbać, bo inaczej zginę – to pewne. Innymi słowy to postawa skrajnie egocentryczna, pełna strachu, ukrytych motywów, nastawionych na przetrwanie „ja”, z doświadczeniem oddzielenia i całkowitego braku zaufania do Życia. Z niej pochodzi całe zło, które, gdyby nie ten strach, nie mogłoby się wydarzyć.

Frustracja, szarpanie się z życiem, psychiczna udręka obecna w czterech ścianach własnej głowy, strategie wyjścia z cierpienia, które nigdy nie przyniosły (i nie przyniosą) ostatecznego skutku, bo są oparte na jednym z podstawowych narzędzi Sabotażysty: na przekonaniu ciebie, byś uwierzył, że teraz nie jest okej, ale dopiero wtedy, kiedy…, dawanie się nabrać wciąż i wciąż na te same złudzenia w różnych opakowaniach i otwieranie szeroko z autentycznego zdumienia oczu, gdy naciskanie zielonego guzika za każdym razem powoduje zapalanie się zielonej lampki (a nie, jak na to liczysz – wreszcie czerwonej), cała ta męka istnieje w twoim życiu tylko po to, byś odkrył JAK TO WSZYSTKO DZIAŁA, a w konsekwencji odkrył Boga, czyli absolutną Miłość, Która przyjmuje Cię takiego, jakim jesteś teraz, natychmiast i zawsze, bez względu na to, co w życiu zrobiłeś i jakie sądy zostały wydane na twój temat, a zwłaszcza – bez względu na to, co ty sam o sobie myślisz (bo to tu jesteś utożsamiony z głosem krytyka, o którym mowa wyżej – i to jego zdanie, w które święcie wierzysz, a nie Prawda). Zawsze mnie zdumiewa dlaczego człowiek tak upiera się przy winie, kiedy jest mu dostępna absolutna niewinność i całkowite rozgrzeszenie teraz i zawsze. Chyba z niedowierzania, że prawdziwa i bezwarunkowa Miłość naprawdę istnieje

Źródłem szczęścia i spełnienia był, jest i zawsze będzie tylko i wyłącznie akt całkowitej spójności tego, co w środku z tym, co na zewnątrz. W środku jest Niebo, nawet, jeśli teraz postrzegasz Je jako szmery na sercu, rysy na szkle, utrapienie. Po prostu jeszcze nie rozpoznałeś Prawdy jako cudu, a widzisz w niej zagrożenie. Normalne.

Czynna walka z Tym, co w środku może się odbywać tylko poprzez prezentowanie na zewnątrz postawy odmiennej od Tego, Co jest. To jest ukrywane, a coś zupełnie odwrotnego jest prezentowane światu jako „ja”. Ten konflikt przejawia się wszędzie wokół ciebie, a jego demonstracją jest kłamstwo, oszukiwanie innych i siebie, wiara w złudzenia i niezrozumienie czemu służy cierpienie.

Wyobraź sobie, że twoje życie w całości jest grą z Bogiem w ciepło-zimno (jest o tym cały rozdział w mojej drugiej książce pt. „Bóg. Nic mniej, nic więcej”). Oczekiwanie, że cokolwiek innego, niż bycie autentycznym, da ci szczęście, spełnienie i ulgę, jest popełnianiem błędu. Bóg nigdy nie nagrodzi błędnego postrzegania, bo wtedy niczego byś się nie nauczył. On jest krystalicznie konsekwentny i nie da ci tego, czego pragniesz, jeśli będziesz sięgał po to tam, gdzie tego nie ma. To trochę tak, jakbyś pojechał do McDonald’sa i oczekiwał, że podadzą ci tam roladę z kluskami. Nawet gdybyś przesiedział tam tydzień albo i kilkadziesiąt lat, nigdy nie dostaniesz swojej rolady, bo McDonalds ich po prostu nie serwuje. Jeśli jesteś mądry, szybko zorientujesz się, że to nie tego typu restauracja i poszukasz lokalu, specjalizującego się w domowych obiadach.

Tak samo jest z oczekiwaniami – ponieważ nie w nich jest źródło spełnienia, muszą one wiązać się z zawodem i rozczarowaniami. Nie dziw się, kiedy ktoś ich wobec ciebie nie spełni i zamiast go obwiniać, uderz się otwartą dłonią w czoło, krzycząc: ah zuuu!

A kiedy ty nie jesteś w stanie czemuś sprostać, nawet, jeśli będzie ci się to wydawało nietrudne, a Sabotażysta, zrobi wszystko, by cię umniejszyć, zgnębić i sprawić, że poczujesz się źle, będzie cię wyzywał od leni, tępaków, złych i będzie cię przekonywał, że to twoja wina i że mogłeś inaczej – pamiętaj, że Bóg nie mógł spełnić poprzez Ciebie niczyjego oczekiwania, ponieważ On posługuje się całą Rzeczywistością (w tym Tobą), by uczyć, czym Jest i gdzie znajduje się Jedyne Prawdziwe Źródło.

Twoją rolą od zawsze i na zawsze jest zawodzenie wszystkich oczekiwań, które kiedykolwiek były i będą wobec ciebie wystosowane, choćby w myślach. I to jest Tobą czynione dla Wszystkiego. W Bogu nie ma żadnego ciebie, który miałby cokolwiek zrobić sam, by zadowolić Boga. Ty jesteś niezbędnym elementem Rzeczywistości, Która cała tańczy doskonały taniec będący wiecznie realizującym się i w każdym momencie dokonanym Planem Zbawienia.

Z miłością
Dominika

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *